SOLTYS SOLTYS
862
BLOG

Kaligula we mgle

SOLTYS SOLTYS Polityka Obserwuj notkę 10

U progu naszej ery, w starożytnym Rzymie cesarz-szaleniec Kaligula (37-41 r. n.e.) mianował jednym z ministrów swojego wiernego konia, Incitatusa. Zastanawiam się jak dalece nasza cywilizacja jest od zatoczenia w tej materii koła, jak dalece obecni pijarowcy są w stanie wmówić nam co zechcą i kiedy zechcą. Moja konstatacja jest niestety bardzo smutna.

Jeśli wierzyć ostatnim badaniom socjologów dotyczącym katastrofy smoleńskiej to należało by stwierdzić, iż zdanie społeczeństwa polskiego co do jej przyczyn jest stricte zależne od sympatii politycznych. Krótko powiedziawszy - osoby sympatyzujące z PiSem i Jarosławem Kaczyńskim to w dużej mierze grupa obstającą za potencjalnym udziałem osób trzecich, które "dopomogły" prezydenckiemu samolotowi spaść. Pozostali (70%) to osoby reagujące z politowaniem na samą sugestię o zamachu. Wychodzi na to iż, jeżeli idzie o sprawy około polityczne to w większości z nas włącza się niestety tzw. "owczy pęd", zaś spokojna i rzeczowa ocena zdarzeń odchodzi na drugi plan. 

Obiektywne przyczyny tej katastrofy nie mają, bo nie mogą mieć niczego wspólnego z naszymi sympatiami politycznymi. Umówmy się co do jednego - postawa "wyznawców Kaczyńskiego" jest równie żałosna jak postawa jego fanatycznych przeciwników, którzy już na samym starcie wykluczyli taką ewentualność. Te ciągłe przepychanki oświeconych z bardziej oświeconymi setnie mnie bawią. No ale w sumie nie dziwota, nie od dzisiaj wiadomo, że Polska to kraj samych wybitnych specjalistów w każdej dziedzinie: polityki, awioniki, moralności, sportu ...

Niewłaściwy dobór kryteriów oceny osób i wydarzeń to w Polsce norma. Jeżeli krytykujesz władzę to przecież nie robisz tego dlatego, że uważasz jej działania za niewłaściwe. Jesteś zacofanym pisiorem - tout court. Czasem odnoszę wrażenie, że ludziom popierającym tego czy innego polityka tak naprawdę bardziej niż na losie kraju zależy na "byciu trendy" w swoim lokalnym środowisku. Przykład: bycie za Kaczyńskim to totalny obciach wśród młodzieży. "Młodzi i wykształceni z dużych miast" chcą żeby ich wódz był chociaż w połowie tak wyluzowany jak oni. Zresztą kryterium "obciachowości" i chęć bycia w obozie zwycięzców przesłania rzeczywistość wyborcom w każdym wieku. 

Zadanie sobie trudu chociażby powierzchownego prześledzenia dossier osoby na którą chcemy oddać głos leży poza zasięgiem siły woli przeciętnego wyborcy. Mylenie lewicy z prawicą, prawicy z centrum, liberalizmu z socjałem czy radykalizmu z oszołomstwem to w naszym kraju przykry standard. W ten sposób ogarnięte relatywistycznym szałem społeczeństwo samo z siebie czyni "pożytecznych idiotów" tj. pieski łańcuchowe na uwięzi propagandy. Przed wyborami na wszystkich politycznych malkontentów nagle spływa medialne światło i skutkiem tej cudownej iluminacji wiedzą, co dla kraju dobre. Ni z tego ni z owego w każdym budzi się patriotyczny obowiązek oraz głęboka troska o dobro ojczyzny, a kto nie bieży do urny śladem sąsiada ten kiep.

Całej tej szopce genialnie akompaniują "niezależne media" z ich misją (dez)informacyjną. Pseudointelektualne audycje i artykuły, gdzie najprzeróżniejsze "autorytety" nie potrafią wydusić z siebie bodaj jednego wartościowego zdania zaczynają być znakiem firmowym nowoczesnego dziennikarstwa, które poza nielicznymi wyjątkami staje się plotkarstwem. Hurtowo przewalające się swego czasu przez prasę i telewizję przytyki co do wzrostu oraz generalnej prezencji braci Kaczyńskich pokazują jak idiotycznymi kryteriami można się kierować przy ocenie kandydatów do władzy. Kiedyś zapytałem się pewnego znajomego, zdeklarowanego lewicowca kpiącego sobie z wzrostu Lecha Kaczyńskiego, czy zdaje sobie sprawę, iż jego guru (Aleksander Kwaśniewski, wówczas jeszcze prezydent) jest raptem o centymetr czy dwa wyższy. Stanął jak wmurowany z rozdziawioną gębą i nie wydusił z siebie słowa przez dobrych kilka chwil. W pewnym momencie zacząłem się wręcz lękać czy wyraźnie zgwałcony mentalnie nie dokona jakiegoś samookaleczenia. Oceniamy prawdomównośc Lecha Wałęsy przez pryzmat jego popularności na świecie. Oceniamy niewinność Romana Polańskiego przez pryzmat jego talentu reżyserskiego. Rozdajemy Order Orła Białego komu popadnie. I tak dalej i tak dalej.

Rzeczowa ocena wydarzeń to równie słaby punkt wielu osób, a czołowi (czołobitni?) przedstawiciele fachu dziennikarskiego mają z tym problemy szczególne. W głośnej sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu,  próbuje się zrównywać modlących się pod krzyżem ludzi z napadającymi ich dla sportu wyrostkami. Marsz Niepodległości jawi się wielu młodym ludziom jako faszystowski festyn, gdyż wszystkie stacje nazywają lewicowe bojówki próbujące go blokować zaszczytnym mianem "antyfaszystów". Przykłądy tego typu "zakrzywiania rzeczywistości" można długo mnożyć i dla "siedzących w temacie" nie są one niczym nowym. Nawet jeżeli czegoś się nam nie mówi, albo się to przeinacza to pamiętajmy, że to tylko i wyłącznie dla naszego dobra. Dopóki koń nie obejmie ministerialnej teki wszystko jest w jak najlepszym porządku, a jak się komuś nie podoba to zawsze można go wrzucić do obozu Kaczyńskich i ośmieszyć wstawką o smoleńskiej sztucznej mgle - to zawsze działa.

SOLTYS
O mnie SOLTYS

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka